czwartek, 29 lipca 2010

Weekend po Outbond

Powrót do domku koło południa i pojechaliśmy, z Rendrą (u niego mieszkam) po Martę do biura AIESEC. Okazał się to garaż w całkiem Hollywoodzkiej dzielnicy. Zabraliśmy Martę i pojechaliśmy na imprezę urodzinową ciotki Rendry. Impreza w jej domku przerodziła się w dłuuga rozmowę o wszystkim i o niczym, przymierzanie strojów na wesele i w ogóle. Marta była nawet u krawca, po to, by wymierzyć suknie. Na mnie rozmiar został dobrany zdalnie (5l) nie wiem co to znaczy, ale pasowało jak szyte na mnie. Nie pytajcie co to było bo nie wiem. Między kamizelką a garniakiem :D A właśnie bo nie wiem czy wspominałem, ale 06-07.08.2010 Jesteśmy zaproszeni na tradycyjne Jawajskie wesele. To jest wręcz cudowne  Posiedzieliśmy z rodziną Rendry i udaliśmy się na spotkanie z AIESECerami w jakimś miejscu. Spotkaliśmy się, pogadali, wypalili shishe i w sumie to tyle. Wyszliśmy. Gdy czekaliśmy aż Nova znajdzie dla Marty kask (miała u niej nocować a nie w sierocińcu) przyczepił się jakiś pijany czarnoskóry piłkarz. W sumie nawet śmieszny była ale jak najszybciej ulotniliśmy się od niego. W drodze powrotnej dowiedziałem się, że Intan wywarła duuuże wrażenie na Rendre. W sumie to wcale mu się nie dziwię. I że chce się z nią jeszcze kilka razy spotkać ….. uuuuuu. Taki był i koniec dnia sobotniego.

Niedziela
Spotkanie z samego rana z AIESECerami. Rendra podrzucił mnie na dworzec skąd miał mnie Andesh odebrać. Ale niestety po fajce wodnej spał jak zabity, więc obok dworca, było przyjęcie rodziny Rendry. Co 2 tygodnie zbierają kasę z całej rodziny, i robią loterię. Kto wygra dostaje kasę, ale musi przygotować spotkanie rodzinne.  Takie właśnie spotkanie odbyło się w niedzielę. Troszkę z nimi posiedziałem i w kocu zjawił się żywy trupek czyli Andes. I pojechaliśmy do domu Fandiego (LC VP OGX). Tam spotkaliśmy się z resztą paczki i już mieliśmy jechać do plaży gdy do Ami doszedł sms od chłopaka. Powiedziała mu, że idzie na uczelnię, a tak naprawdę pojechała z nami. Więc musiała uciekać na uczelnie. Mała kłamczucha ;p Z resztą pojechaliśmy do mollu i siedliśmy przy herbatce. Tym razem ja stawiałem naszym buddym. Pogadaliśmy sobie, wpłaciliśmy kasę za rafting (ten weekend) i poszliśmy na sesję zdjęciową. Wyszła super. Mamy fotki i w ogóle …. Na płytce też. Na razie płytka obchodzi wszystkich ale w końcu trafi też do mnie ;) Mam nadzieję. Urwaliśmy się z Martą aby dojechać do kościoła, ale niestety z motorem Andesa coś się stało i ja nie dojechałem. Marcie się udało. Ale na szczęście udało mi się z nią jeszcze wieczorem spotkać. Poprosiłem Rendrę, żebyśmy ją mogli odwiedzić. Więc się chłopak zgodził i super. Pogadaliśmy sobie a potem, udaliśmy się na rodzinną imprezę z okazji obrony licencjatu z komunikacji przez brata Rendry. No i knajpka z owocami morza ….  Mniam. Czego więcej trzeba. Potem odwieźliśmy Martę i powrót do domku. I co się okazało? Że dla mnie odremontowali pokój (na górze, stary pokój Rendry i łazienkę obok zaraz. Więc teraz mam własny pokoik z klimą nawet. Pomyśleć, ze specjalnie dla gościa odnawiają mieszkanie.
Apropo żywienia. Moja dieta tutaj opływa w krewetki, ośmiornicę itp. Jak to w nadmorskim mieście. Wszelkiego rodzaju, ryby, tofu, orzechy, soję …… Mniam.

Fotki z sesji wrzucę potem :)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz