wtorek, 27 lipca 2010

Konferencja AIESEC LC SURABAYA - FACI

Jest 08.07.2010. Właśnie pakuję się na LCC Surabaya. Będzie około 50 osób w tym 3 Epsków czyli Marta Ja i jeszcze ktoś …. Okaże się kto  Wieść głosi, że mamy tam jechać ciężarówką wojskową … CZAD 

Hahaha. Poszedłem rano do Andiego, żeby poprosić go o pomoc przy taksówce lub czymś podobnym, a okazało się, że mnie podrzuci na kampus, bo ma jeszcze troszkę do zrobienia na uniwerku. Tak więc wszystko spoko nie musiałem tracić kasy na dojazd (co jest mi bardzo bardzo na rękę). Po drodze zatrzymaliśmy się przed meczetem. Piątek jest w islamie dniem świętym, tak samo jak dla nas niedziela. Przed uniwerkiem zatrzymaliśmy się na małe co nieco. Woda kokosowa (czyli sok z kokosa świeżo rozrąbanego), do tego woda z trzciny cukrowej (też tak ucierane na miejscu) z lodem i kawałkami kokosa. MNIAM. Pyszne i tanie (1zł za dużą szklankę). Tak więc troszkę nam się przedłużyła podróż na uniwerek. Gdy dotarliśmy, zostałem oprowadzony po uniwersytecie. Znaczy się nie po całym. Na kampusie B (w sumie A, B i C) Airlanda University (Unair) zwiedziłem budynki zarządzania i rachunkowości. W sumie dużo gorsze jak w Polsce, ale jak an warunki Indonezyjskie to mogę powiedzieć, że bardzo ciekawe. Po oprowadzaniu pożegnałem się z Andym i przyjechała ciężarówka. Naprawdę wojskowa ciężarówka. Więc zapakowaliśmy się do niej wszyscy. Wchodziłem ostatni i nie wiedziałem, czemu nikt nie siada na samym jej końcu. Gdy wszedłem do końca, stało się to jasne. Prawdziwa sauna (po co przepłacać na basenach). Usiedliśmy na miejscach i czekamy na jeszcze jedną osobę. I czekamy i czekamy … w sumie to tego czekania była godzina. Wszyscy mokrzy i zmęczeni, zgodnie ustaliliśmy jakiegoś punishmenta . Gdy już nasza zguba dotarła było dużo dużo lepiej, gdyż zaraz ruszyliśmy i poczułem świeży powiew powietrza, z domieszką silnika ;p Dobrze, że wcześniej otworzyłem w autku pseudo okna z materiału! Po około 3 godzinach dojechaliśmy na miejsce. Nie ukrywam, że wszyscy cieknący od pseudo sauny udaliśmy się do pokojów i od razu zaczęliśmy okupować jedyną (na 20 osób łazienkę). Konferencja odbywała się w 2 domach Nili i jej ciotki. Nila – świetna dziewczyna, LC VP ER dobry z niej sprzedawca  Tak więc jedna łazienka skutecznie blokowała sprawne mycie. Zeszło nam dłużej niż się spodziewaliśmy. No ale w końcu mogliśmy zacząć plenarkę. W sumie było bardzo bardzo fajnie, nawet poznaliśmy MCP Indonezji, Ike. Ika jak na prezydentk przystało, emanowała energią lidera, ale jej zachowanie było tak serdeczne, że w sumie tylko przez pierwsze 2 minuty dawało się to odczuć, a potem przeszliśmy na relacje koleżeńskie :)

Podczas konferencji, jak to podczas konferencji. Dużo sesji, mało czasu wolnego, ale sposób przygotowania sesji i prowadzenia konferencji …. Coś ciekawego. Wszystkie sesje były odgrywane przez członków rady, a tematem samej konferencji był wirus AIESEC (trafnie jak na sektę). O konferencji dużo pisać nie będę. Sesje podobne jak w Polsce, lecz mniej sztywne i bardziej na luzie. Jedzenie było nam dostarczane przez rodziców Nili. Muszę stwierdzić, ze jej mama przygotowywała bardzo dobre jedzenie.
Konferencja sobie trwała, a ja pierwszego dnia przeprowadziłem mały pokaz fireshow, który spotkał się z wielkimi oklaskami ….. Ika też głośno klaskała ;p
No i impreza. Zapomniałbym o świetnej imprezie. Piżama party z mnóstwem zabaw i gier integracyjnych (zero alkoholu) gdyż muzułmanie nie mogą pić ŻADNEGO alkoholu. Katolicy do 18tki a oni w ogóle w życiu. Tak więc ja się dobrze bawiłem, nawet bardzo dobrze.

2gi dzień też pełen sesji. Historia AIESEC w formie talkshow z 2 staruszkami którzy to sobie opowiadają jak to było (jak dla mnie dobry pomysł). No i koniec 2go dnia to nasza sesja. Moja i Marty na temat Polski, która została wysoko oceniona. Tym oto sposobem stałem się po raz pierwszy Faci na konferencji za granicą Doświadczenie bardzo dobre, polecam.
Jak to z AIESEC, impreza na koniec dnia. Tym razem Hipi i …m boatrace. Tylko że z shakem kawowym zamiast piwa. Duuuuże lepszy pomysł. Moja drużyna (Ja, Intan i Laksmi vel Ami) wygrała z pozostałymi 7. No i w niedzielny bardzo wieczór powrót. Troszkę się dłużył, więc prawie cały przespałem. Obudziłem się już w Surabaya. Potem wszyscy poszliśmy na kolację do jednej z ulicznych stało/przenośnych restauracji. Wyżerka za prawie darmo I rozeszliśmy się. Część wróciła na kampus B, gdyż miał być na telebimie wyświetlany finał mistrzostw, a część (Marta i Ja) wraz z Dea udaliśmy się do domku (jutro pierwszy dzień w pracy, więc było by trudno).

Tutaj nie będę się rozwlekał ze zdjęciami, bo ich troszkę dużo,wrzucam linka. Klikniecie w tytuł a się fotki pojawią.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz