Jest 08.07.2010. Właśnie pakuję się na LCC Surabaya. Będzie około 50 osób w tym 3 Epsków czyli Marta Ja i jeszcze ktoś …. Okaże się kto Wieść głosi, że mamy tam jechać ciężarówką wojskową … CZAD
Hahaha. Poszedłem rano do Andiego, żeby poprosić go o pomoc przy taksówce lub czymś podobnym, a okazało się, że mnie podrzuci na kampus, bo ma jeszcze troszkę do zrobienia na uniwerku. Tak więc wszystko spoko nie musiałem tracić kasy na dojazd (co jest mi bardzo bardzo na rękę). Po drodze zatrzymaliśmy się przed meczetem. Piątek jest w islamie dniem świętym, tak samo jak dla nas niedziela. Przed uniwerkiem zatrzymaliśmy się na małe co nieco. Woda kokosowa (czyli sok z kokosa świeżo rozrąbanego), do tego woda z trzciny cukrowej (też tak ucierane na miejscu) z lodem i kawałkami kokosa. MNIAM. Pyszne i tanie (1zł za dużą szklankę). Tak więc troszkę nam się przedłużyła podróż na uniwerek. Gdy dotarliśmy, zostałem oprowadzony po uniwersytecie. Znaczy się nie po całym. Na kampusie B (w sumie A, B i C) Airlanda University (Unair) zwiedziłem budynki zarządzania i rachunkowości. W sumie dużo gorsze jak w Polsce, ale jak an warunki Indonezyjskie to mogę powiedzieć, że bardzo ciekawe. Po oprowadzaniu pożegnałem się z Andym i przyjechała ciężarówka. Naprawdę wojskowa ciężarówka. Więc zapakowaliśmy się do niej wszyscy. Wchodziłem ostatni i nie wiedziałem, czemu nikt nie siada na samym jej końcu. Gdy wszedłem do końca, stało się to jasne. Prawdziwa sauna (po co przepłacać na basenach). Usiedliśmy na miejscach i czekamy na jeszcze jedną osobę. I czekamy i czekamy … w sumie to tego czekania była godzina. Wszyscy mokrzy i zmęczeni, zgodnie ustaliliśmy jakiegoś punishmenta . Gdy już nasza zguba dotarła było dużo dużo lepiej, gdyż zaraz ruszyliśmy i poczułem świeży powiew powietrza, z domieszką silnika ;p Dobrze, że wcześniej otworzyłem w autku pseudo okna z materiału! Po około 3 godzinach dojechaliśmy na miejsce. Nie ukrywam, że wszyscy cieknący od pseudo sauny udaliśmy się do pokojów i od razu zaczęliśmy okupować jedyną (na 20 osób łazienkę). Konferencja odbywała się w 2 domach Nili i jej ciotki. Nila – świetna dziewczyna, LC VP ER dobry z niej sprzedawca Tak więc jedna łazienka skutecznie blokowała sprawne mycie. Zeszło nam dłużej niż się spodziewaliśmy. No ale w końcu mogliśmy zacząć plenarkę. W sumie było bardzo bardzo fajnie, nawet poznaliśmy MCP Indonezji, Ike. Ika jak na prezydentk przystało, emanowała energią lidera, ale jej zachowanie było tak serdeczne, że w sumie tylko przez pierwsze 2 minuty dawało się to odczuć, a potem przeszliśmy na relacje koleżeńskie :)
Podczas konferencji, jak to podczas konferencji. Dużo sesji, mało czasu wolnego, ale sposób przygotowania sesji i prowadzenia konferencji …. Coś ciekawego. Wszystkie sesje były odgrywane przez członków rady, a tematem samej konferencji był wirus AIESEC (trafnie jak na sektę). O konferencji dużo pisać nie będę. Sesje podobne jak w Polsce, lecz mniej sztywne i bardziej na luzie. Jedzenie było nam dostarczane przez rodziców Nili. Muszę stwierdzić, ze jej mama przygotowywała bardzo dobre jedzenie.
Konferencja sobie trwała, a ja pierwszego dnia przeprowadziłem mały pokaz fireshow, który spotkał się z wielkimi oklaskami ….. Ika też głośno klaskała ;p
No i impreza. Zapomniałbym o świetnej imprezie. Piżama party z mnóstwem zabaw i gier integracyjnych (zero alkoholu) gdyż muzułmanie nie mogą pić ŻADNEGO alkoholu. Katolicy do 18tki a oni w ogóle w życiu. Tak więc ja się dobrze bawiłem, nawet bardzo dobrze.
2gi dzień też pełen sesji. Historia AIESEC w formie talkshow z 2 staruszkami którzy to sobie opowiadają jak to było (jak dla mnie dobry pomysł). No i koniec 2go dnia to nasza sesja. Moja i Marty na temat Polski, która została wysoko oceniona. Tym oto sposobem stałem się po raz pierwszy Faci na konferencji za granicą Doświadczenie bardzo dobre, polecam.
Jak to z AIESEC, impreza na koniec dnia. Tym razem Hipi i …m boatrace. Tylko że z shakem kawowym zamiast piwa. Duuuuże lepszy pomysł. Moja drużyna (Ja, Intan i Laksmi vel Ami) wygrała z pozostałymi 7. No i w niedzielny bardzo wieczór powrót. Troszkę się dłużył, więc prawie cały przespałem. Obudziłem się już w Surabaya. Potem wszyscy poszliśmy na kolację do jednej z ulicznych stało/przenośnych restauracji. Wyżerka za prawie darmo I rozeszliśmy się. Część wróciła na kampus B, gdyż miał być na telebimie wyświetlany finał mistrzostw, a część (Marta i Ja) wraz z Dea udaliśmy się do domku (jutro pierwszy dzień w pracy, więc było by trudno).
Tutaj nie będę się rozwlekał ze zdjęciami, bo ich troszkę dużo,wrzucam linka. Klikniecie w tytuł a się fotki pojawią.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz