czwartek, 19 sierpnia 2010

Prezentacja ... Sierociniec ..... ANAK ANAK TIDUR i nie tylko

Nadeszła sobota, a raczej piękny, wczesny sobotni poranek ;/ Oczywiście nie byłem zachwycony perspektywą wstawania o takiej wrednej porze, ale jakoś musiałem to zrobić. Wstałem, wziąłem prysznic, zjadłem i od 7 czekałem na kolesia, który miał mnie zabrać na prezentacje (start o 8mej). No to koleś się zjawił, ale po 8mej, bo jak się tłumaczył … zaspał. Dotarliśmy na miejsce, a tam … pełno ludzików z projektu Enviroment. A miało cholera nie być ani jednego! Okazało się, że dnia poprzedniego o bardzo późnej porze (22.00) dowiedzieli się, że jednak ich szef praktyki puszcza i mogą być na prezentacji. No to się już na serio wkurzyłem (a zaczęło się od nieprzespanej nocy, przez spóźnienie kolesia i teraz widoku praktykantów). Troszkę sobie pogadałem z Dea i Andesem. Następnym razem obiecali, że mnie poinformują jak coś takiego się stanie. Na domiar złego jakiś knypek ze szkoły zniszczył mi sticka. Łącze USB zostało oddzielone od całości. Nizar obiecał, że postara się to naprawić, ale i tak zły byłem. Tak się właśnie zaczynał zły, bardzo zły dzień.
No może nie do końca zły. Po prezentacji, przed szkołą, była sobie fontanna. A z tego wynika, były też osoby które się w niej wykąpały. Niekoniecznie z własnej woli. Mieliśmy z Vijayem niezłą zabawę :)
Potem razem z Nizarem, dziewczyną z AIESEC, której imienia nie mogę zapamiętać nigdy i nową praktykantkę, Karo, pojechaliśmy do Jumbo. Na soczek i jakieś jedzonko. Po tym zacnym wydarzeniu, Nizar podrzucił mnie do sierocińca. Spotkałem się z Martą i było dość fajnie …. Tylko że zostaliśmy oblezieni przez dzieciaki i zaciągnięci do zabaw, gier w łapki, podnoszenia … jejku. Wyczerpująca jest praca w sierocińcu. Na przykład bawiliśmy się w pokoju Marty w Anak-Anak Tidur (czyli dzieci śpią), co było mi na rękę, bo w tej zabawie również rodzice (zgadnijcie kto) mieli spać. Więc co by dużo nie pisać na ten temat … mając na sobie skaczące dzieciaki itp. Różne stworki, które wcale nie chciały spać, zasnąłem :) Budząc tym nie mały śmiech Marty.
Wieczorkiem około 10 przyjechał Rendra i zabrał nas w domku swojej babci (tak, tej babci widmo). I tam oczekiwaliśmy na wyjazd. Na początku mieliśmy jechać tylko Rendra, Intan, Marta i Ja, ale potem Intan odpadła, a dołączyli się kuzyni Rendry, ciocia i wujek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz